wtorek, 14 sierpnia 2012

"Agnes w Wenecji"

Autor:    Beata Pawlikowska


 „Tomku, moja nowa książka jest zupełnie inna. Pisałam ją przez rok, choć właściwie mam wrażenie, że ta książka napisała się sama. Jestem ciekawa twojej opinii. Pozdrawiam. Beata Pawlikowska”
Popełniając małe zuchwalstwo, z powodu zbieżności mojego imienia z imieniem adresata, pozwoliłem sobie zacytować autorkę i osobiście potraktować postawione w nim wyzwanie.
„Agnes w Wenecji” to całkowicie inna książka, nawet powiem więcej, to inna Beata niż ta, którą znamy lub sobie wyobrażamy na podstawie książek, filmów i audycji. To książka o kobiecie i jej świecie wewnętrznym, którym żyje, w którym się chowa, który jest niezgodą na to, co ją otacza. Autorka, w sposób delikatny i niezwykle kobiecy napisała książkę, jakiej do tej pory nie było na polskim rynku. Ta książka jest jak mapa kobiecej duszy przystrojonej w poetyckie pejzaże. Pełna jest zmysłowej melancholii i erotyzmu ukrytego między zdaniami. Autorka odkrywa przed nami świat dostępny tylko najbardziej wyczulonym zmysłom. Jest to świat zarazem piękny i smutny. Zbudowany dawno temu, w nieodgadniony sposób, z muzyki, wrażliwości i odkrywania świata. Jest to też świat, pełen wrażliwości, która każe gnać wciąż przed siebie, aby zapomnieć, aby zostawić za sobą samotność, która z czasem staje się coraz bardziej nie do zniesienia. Kolejny wieczór, kolejne rozczarowanie, kolejny raz niespełnione pragnienie by usłyszeć brzmiące słodko to jedno słowo i móc się zatrzymać. Znów Agnes musi biec, uciekać. Ucieka do Wenecji gdzie staje się poetycką „właścicielką cukierni”. Tu, w mieście miłości, malarstwa i muzyki spotyka trzech mężczyzn. Namiętność rozpala ją i odkrywa całkiem nowe świat, których istnienie przeczuwała. Odkrywa, że te trzy światy to trzy namiętności jej życia. Są ze sobą złączone, jak przyjaźń trzech mężczyzn. Odkrywa ich siłę, jaką czerpią, gdy są razem i słabość, gdy zbyt długo nie mogą się spotkać. Dla nich jest w stanie oddać się cała. Staje się słodyczą o smaku czekolady dla Marco, Antonia i Giacomo. Widzi, że każdy z nich potrafi dostarczyć i rozkoszy i smutku. Postanawia, że będzie walczyć, że każdemu z nich da niezapomnianą słodycz i dzięki temu wszyscy trzej pozostaną w przyjaźni i harmonii. Ona zaś pozostanie samotna.
„Agnes w Wenecji” to poniekąd książka filozoficzna. Autorka stawia pytania o swoje szczęście, swoje życie i swoją samotność. Szuka przeczącej odpowiedzi na pytanie czy Miłość to naprawdę tylko „krótki akt prowadzący do spełnienia”. Czy znajdzie odpowiedź?

T.R.Głogowski

Instytut Wydawniczy Latarnik







piątek, 10 sierpnia 2012

"Moim kolorem będzie czerwień"

Autor:    Maciej Gorywoda


Mroczne czasy średniowiecza były przerażające i tajemnicze, nawet dla ludzi, którym przyszło w nich żyć. Zwłaszcza zimową porą, gdy wcześnie zapada mrok i coś czai się między drzewami, lepiej było siedzieć z rodziną i grzać się przy palenisku. Z dala od wsi i miast, na pograniczu państwa Polan, mieszka małżeństwo z czwórką dzieci. Pewnego wieczoru, do samotnej chaty przychodzą nieznajomi wędrowcy, poszukujący schronienia przed mrozem i śniegiem. W taki sposób rozpoczyna się akcja „Moim kolorem będzie czerwień” Macieja Gorywody.
Autor dość umiejętnie buduje klimat opowiadania. Stopniowo ujawnia przyczynę obficie zalanego krwią białego śniegu, dzięki czemu przygotowuje czytelnika na moment kulminacyjny. Tym urzekł mnie na tyle, że przeczytałem dalszą jego część. A dalej…. Dalej można by pomyśleć, że autor stara się przekazać jakąś myśl, naświetlić problem samotności człowieka w społeczeństwie. Wykluczenie z powodu zwyczajnej odmienności jest przecież obecne także we współczesnym świecie.  Całe dobre wrażenie jednak zniknęło. Autor, może nieświadomie, nabija się z czytelnika. Zamienia historical fantasy na komedię. Zamiast zaskakującego, mrożącego krew w żyłach rozwoju akcji, dostajemy bajkę o Czerwonym Kapturku, który rozprawia się z siłami zła w sposób, jakiego nie powstydziłby się Mistrz Yoda.
Zakończenie tego opowiadanie jest raczej śmieszne niż spektakularne. Jednak, celowe niedokończenie historii głównego bohatera, daje szansę na znacznie lepszą część drugą do której napisania namawiam Pana Gorywodę.

Tomasz R.Głogowski

Na prośbę Autora. Dziękuję za udostępnienie.

Self Publishing

Interesujące Cię książki znajdziesz w E-bookarni Pana Szczura


poniedziałek, 6 sierpnia 2012

"My rotten Valentine"

Autor:    Agnieszka Żak


„My rotten Valentine” to popełnione przez Panią Żak opowiadanie - monodram w konwencji horroru z zawirusowanymi ludźmi zamienionymi w zombie. Brzmi dziwnie? I takie jest. Tak niespotykaną formę autorka nadała swoim przemyśleniom o naturze ludzkiej. Na kilku zaledwie stronach jesteśmy świadkami horroru, jaki rozgrywa się w mózgu bohaterki Laury. Już od samego początku ulega ona przemianie. Tworząc związek z Markiem, dopuszcza do siebie i pozwala owładnąć fobiom, które dla niego są podstawą egzystencji. Pomimo sprzeciwu matki, uważa swój wybór partnera za właściwy i uzasadniony. Pomimo, że jego działania mogą uchodzić za zapobiegliwość i ostrożność, żadne z nich nie może czuć się bezpieczne. Dalsze, niespodziewane wydarzenia skutkują działaniami, których Laura nie spodziewałaby się sama po sobie. Walka z otaczającą rzeczywistością i z własnymi myślami to kwintesencja opowiadania. Miejsce akcji bardzo sugestywnie tworzy zewnętrzny klimat stanowiący pożywkę dla wewnętrznego świata bohaterki.

Zombie są w opowiadaniu używane dość oszczędnie i to jest zaleta tego utworu. Właściwie są potrzebne jedynie, aby nadać tło zdarzeniom i pokazać fragment przemiany bohaterki. Ta przemiana, wędrujące swoimi ścieżkami myśli, zmiana priorytetów życiowych i chore zainteresowanie tym, co będzie dalej to właśnie horror. 
Autorka przeprowadzi Cię przez tą przemianę w sposób bardzo sugestywny, a czasem zaskakujący. Niejeden fragment sprawi, że udzielą Ci się dreszcze, które przeżywa Laura.
Jestem przekonany, że gdy potraktujesz „My rotten Valentine” jak przenośnie, zastanowisz się nie raz nad własną przemianą. A więc, w którą stronę biegną myśli twojego chorego mózgu? Jak zakończy się Twój horror?

T.R.Głogowski
Na prośbę Autorki. Dziękuję za udostępnienie.


Opublikowane również na:
agnieszkazak.wordpress.com

piątek, 3 sierpnia 2012

"Opowieść niewiernej"

Autor:    Magdalena Witkiewicz

"Czy warto za wszelką cenę dążyć do utrzymania małżeństwa? To cytat zamieszczony przez wydawcę na okładce książki. Książka zaś to niewiele wnoszący, szkodliwy kawałek zadrukowanego papieru. Czytając, zastanawiałem się, po co została wydana ta książka, po czym przypomniałem sobie, że szczytne idee zostały zastąpione wskaźnikami zyskowności. Ale do rzeczy.
"Opowieść niewiernej" na pewno nie jest pozycją skierowaną do kobiet, chociaż każdej kobiecie książka przypadnie ze wszech miar do gustu. Powód jest prosty. Szkodliwość tego, co napisała pani Witkiewicz wynika z faktu, że jest to „manifest”, jest to głośno wypowiedziana myśl, której jedynym zadaniem jest usprawiedliwienie innych kobiet i potwierdzenie ich ślepej nieomylności. Świadczą o tym liczne fragmenty zawarte na kartach książki.
Więc co my tu mamy. Mamy do czynienia z Ewą, bohaterką wykształconą, ale zwyczajnie nieprzystosowaną do dorosłego życia. Młody wiek, którym można oczywiście wiele usprawiedliwić, zbyt małe doświadczenie w kontaktach męsko-damskich, i nie mam na myśli sfery intymnej, bo ta jest w jakimś stopniu rozwinięta. Do tego trzeba dodać jeszcze lęk przed samotnością. To wszystko powoduje, że Ewa, podejmując tak ważną decyzję, jaką jest zamążpójście, pozwala dojść do głosu emocjom. Pierścionek, oczekiwana biała suknia, kwiaty, wesele, są ważniejsze niż cała późniejsza przyszłość. Można by powiedzieć: Nie ważne, z kim, ważne, że się oświadczył. Ewa przenosząc radość oświadczyn na wyobrażenie sielskiego życia w nieustającej miłości popełnia pierwszy błąd. Reszta to opis konsekwencji tego błędu i dalsze uleganie emocjom. Taki przykład, choć życiowy, najlepszy nie jest.
Bohaterka słusznie nie jest zadowolona ze swojego związku. Dbanie o dom, starania o męża, jakie by nie były, nie przynoszą oczekiwanych efektów. „Ile na początku wynegocjujesz, tyle masz”. Takie motto wymyśliła autorka. Trzeba tylko wiedzieć, z kim się negocjuje i czy warto. Ewa najwidoczniej ma z tym problem. Jak to zwykle bywa, dopiero po ślubie opadają zasłony i na światło dzienne wychodzi prawdziwy charakter ukochanego. No, i jak tu wyjść z takiego związku, w którym nie ma miłości? I znów górę biorą prymitywne instynkty. Bohaterka wplątuje się w romans. Właściwie nie ma znaczenia czy zna tego mężczyznę, czy nie. Ważne, że podczas pierwszego spotkania „coś zaiskrzyło”, a potem było czerwone wino. Potem jest miło, serce szybciej bije, znów czuje, że żyje, że jest młoda i atrakcyjna. Ponieważ cała historia jest mocno przewidywalna, można się domyślić, że ta sielanka też nie będzie trwa wiecznie. Któregoś dnia Ewa pisze do swojej przyjaciółki ”... Paweł to świnia...”. Pech chce, że wiadomość dochodzi omyłkowo na telefon… zgadnijcie czyj?
Pomimo wszystko powinienem być wdzięczny autorce za tę książkę. Zrobiła coś, czego chyba nie odważyła się, w tak spektakularny sposób zrobić wcześniej żadna kobieta. Opisując losy, myśli i decyzje Ewy, autorka obala stereotyp, który nie pozwala zaistnieć w pełni, tak pożądanemu przez Panie równouprawnieniu. Teraz możemy śmiało powiedzieć: „Nie tylko facet to świnia”.


Tomasz R.Głogowski
Książka otrzymana dzięki uprzejmości autorki Magdaleny Witkiewicz
Wydawnictwo
Interesujące Cię książki znajdziesz w E-bookarni Pana Szczura