poniedziałek, 8 września 2014

"Uczta dla wron. Sieć spisków"

autor: George R.R. Martin
"Pieśń lodu i ognie" tom 4,2

Mroczna sieć zachłanności.

Nawet nie czuję się już rozczarowany. Ten tom nie wniósł nic nowego, czego nie można by się było spodziewać. Sam pomysł, historia, wątki można by uznać za dobre, ale już nie rewelacyjne.  Niestety, nawet wyśmienitą historię można w "czarujący" sposób spier....ć. Tak się może zdarzyć, gdy autor pisze tylko dla pieniędzy, a czytelników ma za zwykłych prostaczków jakich pełno jest w powieści. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że autor zawodowo zajmował się pisaniem scenariuszy do niskobudżetowych seriali. W naszych czasach oznacza to małą ilość treści, brak motywów skłaniających do przemyśleń i jak najwięcej zabiegów marketingowych, aby zapewnić sobie możliwość dalszego nabijania kiesy. Co gorsze, przyzwyczaja się do tego całe młode pokolenie. Kto sądzi inaczej, niech oglądnie chociaż przez weekend seriale dla dzieci i młodzieży.
"Pieśń Lodu i Ognia" stała się dobrze sprzedającą marką. Kogo więc obchodzi zawartość kolejnych tomów. Odnoszę wrażenie, że autora nie koniecznie. Potwierdzeniem może być np. rozpisanie konkursu dla fanów, którego zwycięzcy staną się postaciami w kolejnym tomie. Może nawet ktoś obetnie im głowę. Świetny pomysł na zdobycie kolejnego "pokolenia" wielbicieli. 
Wprawny czytelnik zauważy też dość dziwną konstrukcję każdego rozdziału. Każdy niemal rozdział przypomina kiepskiej jakości telenowelę. Najpierw jest sporo wypełniacza w rodzaju widoczków, niepotrzebnych przypomnień, zdecydowanie za wiele powtórzeń opisów i sztucznych dialogów o niczym. Można odnieść wrażenie, że coś się dzieje, że te szczegóły są tak ważne iż nie można ich pominąć. Jednak dopiero na koniec rozdziału, czasem jest to strona, czasem dwie, ale przeważnie około pół strony pojawia się coś, co wprowadza czytelnika w osłupienie, zapiera dech i "każe" pragnąć kolejnego rozdziału. Co z tego że czytelnik chce, skoro autor do spółki z wydawcą, widząc tylko kolejne miliony dolarów dopisywane na kontach, umieszczają kontynuację wątku dopiero w kolejnym opasłym tomie. Genialne prawda!


Tomasz R. Głogowski
Wydawnictwo 

Interesujące Cię książki znajdziesz w E-bookarni Pana Szczura

sobota, 30 sierpnia 2014

"Uczta dla wron, Cienie śmierci"

autor: George R.R. Martin
"Pieśń lodu i ognie" tom 4,1

Śmiertelny cień nudy

   Czwarty tom "Pieśni lodu i ognia" jest, jakby to powiedzieć delikatnie... jest inny. Nie twierdzę, że lepszy od poprzedzających go tomów. Jest równie obficie przegadany i mocno przerysowany natłokiem szczegółów. Można się spierać, czy czy te właśnie opisy i dialogi wnoszą coś znaczącego do całej historii poza stopniowym rozmywaniem akcji i utratą ciągłości wydarzeń. Tak jak we wcześniejszych tomach, wiele fragmentów ciągnie się zupełnie niepotrzebnie i można by je skrócić, albo nawet pominąć bez uszczerbku dla akcji. Sama fabuła, jest mniej dynamiczna, a bardziej "polityczna". Nasycenie intrygami, plotkami i gierkami potrafi jednak wciągnąć momentami dość mocno. Za to jestem skłonny dać niewielkiego plusa. Władanie królestwem w stanie wojny, szukanie sprzymierzeńców, unieszkodliwianie wrogów, spiski to druga strona polityki, którą musi prowadzić królowa regentka. Było by zaskakujące, gdyby tak rozwlekłe dzieło pomijało ten element gry o tron.
   Minusem jest niestety, jak dla mnie, przeładowanie historii nowymi postaciami. Ich obco brzmiące imiona, nazwiskach i nazwy rodów potrafią swym podobieństwem utrudnić czytanie, co sprawia, że zgubić płynność akcji nie jest wcale trudno. Odniosłem też wrażenie, że autor powołując do życia wszystkie te postacie sam stworzył sobie problem nadania im wszystkich osobowości. Uważam, że nie poradził sobie z nim zbyt dobrze. Wiele z nich jest jakby płaskie i bez wyrazu. W efekcie zapominamy o nich tak szybko jak się pojawiają. Rozczarowanie zwiększa brak kontynuacji losów wielu bohaterów, którzy zdobyli sobie, czasem na przekór, sympatię wielu czytelników. Zniknął Krasnal, zniknęła Matka smoków i Starzy nad szeptaczami. Z tego powodu, można odnieść wrażenie, że to już nie jest ta sama historia. 
   Drugą wadą, która potrafi irytować jest upodobanie autora (albo tłumacza) do notorycznego powtarzania jednego zwrotu. "... na pół uderzenia serca..." ma sprawić wrażenie poetyckiego opisania czasu. U mnie jednak ten zwrot, przez całe uderzenie serca, wywołuje chęć odłożenia książki i nie wracania do niej.

Tomasz R. Głogowski

Wydawnictwo 

Interesujące Cię książki znajdziesz w E-bookarni Pana Szczura