Ciemne puby, aż
się proszą żeby znaleźć w nich trupa.
W pubie „Pod
Huncwotem”, przed świętami Bożego Narodzenia, wszystko się zaczęło.
Miasteczkiem Long Piddleton wstrząsnęło morderstwo. Gdy w bardzo krótkim czasie
gospodarz miejscowego pubu znajduje drugiego trupa, miasteczko zaczyna niemal
kipieć. Fakt, że ofiarami są całkowicie obcy ludzie rozpala wyobraźnię mieszkańców.
Czy mordercą jest ktoś z miejscowych, czy może jakiś psychopata? Podejrzenia
padają niemal na każdego.
Sprawę morderstw
miejscowa policja przekazuje fachowcom. Ze Scotland Yardu do rozwiązania
zagadki zostaje oddelegowany detektyw Richard Jury. Wydaje się, że doświadczony
inspektor policji powinien szybko wyjaśnić całą sprawę. Jak się okazuje, nie
jest to takie proste. Początkowo przesłuchania niewiele wnoszą do śledztwa.
Odkrywają za to różne ciemne historie z życia niektórych mieszkańców. Czy
przeszłość któregoś z nich jest powiązana z obecnymi morderstwami? Tego musi
się dowiedzieć. Czas ucieka.
Do świąt jest
tylko kilka dni. Zwierzchnicy detektywa niecierpliwią się. Tymczasem, przy
drodze obok innego pubu znaleziono kolejne zwłoki. Ofiarą jest poszukiwana od wielu dni miejscowa dziewczyna, która pracowała
na plebanii, u pastora. Komisarz Jury po raz kolejny zmuszony jest
przesłuchiwać te same osoby. Wydaje się, że śledztwo utkwiło w martwym punkcie.
Niespodziewanie, uzyskane podczas przesłuchania informacje, pozwalają kontynuować
śledztwo, a na dodatek bardzo przybliżają do rozwiązania zagadki.
Martha Grimes popełniając
pierwsze morderstwo wprowadza nas w bardzo sugestywnie zbudowany, duszny i wilgotny
klimat prowincjonalnego, angielskiego miasteczka. Podobnie prowincjonalne może
się wydawać zachowanie mieszkańców. Podczas lektury swój czas spędzamy w
towarzystwie kilku ciekawych osobowości. Jest wśród nich pastor, którego pasją
są wszelkie historie i plotki dotyczące hrabstwa, jest młody ekscentryczny hrabia
i jego ciotka, wszędobylska Lady Ardry, która swoją wścibską naturą przypomina
pannę Marple, z powieści Agaty Christie. Spotykamy właścicieli pubów, pisarza,
służące, miejscowych policjantów, a także dwójkę małych dzieci.
Najważniejszą rolę
odgrywa oczywiście inspektor Scotland Yardu. Stworzony przez Marthę Grimes oficer
Richard Jury to wyróżniający się młody detektyw. Sympatyczny i spostrzegawczy, potrafi
zatrzymać się, docenić urok małych kamienic i placu oprószonego skrzącym się w świetle latarni śniegiem. Potrafi
także nawiązać sympatyczną, a jak się później okaże, cenną znajomość z dwójką nieśmiałych dzieci. W inspektorze Jury odnajdziemy też radości życia, gdyż zdarza mu się zapomnieć na
chwilkę o swoich obowiązkach i zmienić się w małego chłopca strzelającego z procy, albo też zakochać się od pierwszego spojrzenia w bursztynowych oczach przesłuchiwanej kobiety. Dzięki swojej inteligencji Jury
nie tylko rozwiązuje zagadkę wielokrotnych morderstw, ale również wprowadza nieco angielskiego
humoru, który pozwala mu zachować zdrowy dystans do mieszkańców miasteczka.
„Pod Huncwotem” jest
książką jakie lubię chyba najbardziej, lekką i wciągającą. Pozwala oderwać się
od codzienności i nieco odpocząć podczas prowadzenia śledztwa z inspektorem Jury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz